Dzięki rozbudowanej ofercie tanich lotów i bardzo zachęcającym cenom na miejscu, Ukraina stała się w ostatnich latach jednym z najchętniej odwiedzanych przez Polaków państw. Oczywiście głównym celem weekendowych wyjazdów jest dla nas Lwów, nie znaczy to jednak, że nie warto odwiedzić Kijowa - stolicy i największego miasta za naszą wschodnią granicą. Stolica Ukrainy nie jest w prawdzje najpiękniejszym miastem w którym byłem, trzeba jednak przyznać, że ma w sobie coś bardzo, bardzo pociągającego. Może to kwestia burzliwej, ciągle świeżej historii, może niesamowitego połączeniu tego co wschodnie a co zachodnie a może mnogości alternatywnych (Serio!) rozrywek. W każdym razie Kijów mnie wciągnął i wiem, że tam wrócę, zwłaszcza, że dwa dni, które spędziłem w stolicy Ukrainy to zdecydowanie za mało na poznanie tego jakże ciekawego miasta.
Zwiedzanie Kijowa sugeruje rozpocząć od Placu Niepodległości (Majdanu Nezałeznosti), zwanego popularnie Majdanem. To kultowy punkt na mapie miasta. Każdy kto odwiedza Kijów, bez względu na cel swojej wizyty, prędzej czy później trafi właśnie tam. To wielki, monumentalny plac, otoczony socrealistycznymi budynkami. Na środku placu stoi kolumna, ze szczytu, której patrzy na nas słowiańskie bóstwo - Brzeginii (Berehynii). Jest tez parę innych pomników a nad wszystkim góruje wielki jak wszystko w Kijowie Hotel Ukraina (Dawniej Hotel Moskwa - nawet takie szczegóły przypominają nam o historii Ukrainy). Krajobraz placu uzupełnia dumnie powiewająca ukraińska flaga.
Majdan to nie jest jednak tylko wielki plac w centrum miasta. To coś zdecydowanie ważniejszego, to symbol ukraińskiej walki o wolność i miejsce pamięci ofiar tej walki. Właśnie na Majdanie Ukraińcy dwukrotnie zebrali się aby wyrazić sprzeciw wobec polityki byłego prezydenta Wiktora Janukowycza. Pierwszy raz w 2004 roku w ramach tzn. Pomarańczowej Rewolucji a drugi raz na przełomie 2013 i 2014 roku, kiedy w wyniku starć z oddziałami milicji obywatelskiej wielu demonstrujących zginęło. To drugie wydarzenie, nazwane Euromajdanem przyniosło daleko idące konsekwencja, również (choć nie tylko!) pozytywne - Jak choćby odsunięcie od władzy prezydenta Janukowycza.
Plac Niepodległości przecina wielka Aleja Chreszczatyk. To miejsce w którym dobitnie widać dążenia Ukrainy do bycia częścią zachodniego świata. Choć Chreszczatyk zabudowany jest socrealistycznymi bryłami to jest chyba najbardziej europejską ulicą w kraju. Są tu tłumy ludzi, niezłe restauracje, sklepy znanych sieciowek z uwielbianą przez Ukrainców Zarą na czele, pare ssklepów odzieżowych z wyższej półki, drogerie, perfumerie i sklepy z elektroniką. Chreszczatyk to zdecydowanie ta bogatsza (A właściwie najbogatsza!) Ukraina.
Spacerując po Kijowie nie sposób nie zauważyć, że miasto obfituje w zabytki architektury prawosławnej. Najważniejszym obiektem sakralnym w mieście jest Ławra Peczarska, czyli oddalony od centrum miasta klasztor, siedziba Metropolity Kijowskiego i jedno z najchętniej odwiedzanych przez pielgrzymów miejsc w kraju. Symbolem miasta są zdobiące główną cerkiew Ławry złote kopuły, które świetnie prezentują się ze szczytu pobliskiej dzwonnicy. Okolice Ławry, choć tłumnie odwiedzane przez turystów to jednak zupełnie inna Ukraina niż ta przy Chreszczatyku. Są tam małe, lokalne sklepiki, parkujące maszrutki i proszące o pieniądze („Wasze dzięgi”) babuszki. No i do tego wszyscy się znają. Jest powiedziałbym.. małomiasteczkowo.
Poza Ławrą Peczarską z zabytków sakralnych warte zobaczenia (choćby z zewnątrz) są również Ulokowane w Centrum miasta: Sobór Mądrości Bożej (Sobór Sofijski), Monaster Świętego Michała Archanioła czy wreszcie znacznie bardziej kameralna, położona przy skarpie nad Dnieprem Cerkiew Św. Andrzeja (Na zdjęciu poniżej).
W środku niemal wszystkie znane cerkwie Kijowa są bardzo bogato zdobione, często ociekające złotem, jak np. Zamieszczone poniżej wnętrze jednej z cerkwi w kompleksie Ławry Peczerskiej.
Wizyty w Kijowie nie można uznać za zaliczoną bez spaceru po Padole. To położona poniżej skarpy, przy samym Dnieprze (Zupełnie jak moje Powiśle) stara część miasta. Nie jest to jednak starówka w klasycznym rozumieniu. Padół to dzielnica "alternatywna", mnie przypomina Krakowski Kazimierz. Sporo kamienic ozdobionych jest ciekawymi muralami a na środku Placu Kontraktowego (Powiedzmy, że to centralny punkt Padołu) stoi wielki diabelski młyn. Padół dysponuje niezłym zapleczem gastronomicznym a wieczorem dzielnica zamienia się w mała (małą bo małą ale jednak) młodzieżową imprezownie.
Na Padole mieszka tez sporo starszych ludzi, takich którzy żyją tam od zawsze, a już na pewno mieszkali tam zanim dzielnica zyskała drugą młodość. Można powiedzieć, że na Padole "młode miesza się ze starym" :). Czyli zupełnie tak jak u mnie - Na Powiślu.
Bardzo miłym zaskoczeniem są nowoczesne bulwary nad Dnieprem, podobne do naszych, warszawskich. Pewnie najprzyjemniej tu latem, zwłaszcza, ze nabrzeżne jest gęsto zalesione. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się wielki, częściowo przeszkolony taras widokowy, zawieszony nad skarpą nieopodal Majdanu. Roztacza się z niego piękny (Naprawdę piękny!) widok na rzekę, jej okolice, kijowskie mosty i dzielnice Padół. Nawet blokowisku i kominki fabryczne w tle nie psują tej ciekawej kompozycji. Zdecydowanie warto się wybrać.
Wiele przewodników wspomina również o Złotej Bramie, czyli średniowiecznej bramie wjazdowej (A właściwie jej rekonstrukcji) do Grodu Jarosława - zbudowanego przez wielkiego władcę Jarosława Mądrego grodu, który w X wieku był niemal lokalnym mocarstwem. Mieszkańcy Kijowa odwołują się do dziedzictwa Księcia Jarosława Mądrego i potęgi stworzonego przez niego grodu (A może można byłoby powiedzieć państwa?). Moim zdaniem dla przeciętnego turysty Złota Brama nie jest szczególnie atrakcyjną wizualnie. Ale warto o niej wspomnieć aby zobrazować długą historie miasta.
Jak już pisałem w Kijowie mnóstwo jest wielkich, monumentalnych, wręcz przytłaczających budynków, zbudowanych za czasów ZSRR. Ale jak się okazuje To całkiem podobnie budowało (buduje?) się też w wolnej Ukrainie. Po całym mieście rozsiane są wielkie, kilkunastopiętrowe budynki, na oko w większości z lat 90ych. Czy to piękne? Moim zdaniem raczej nie, ale na pewno ciekawe (I trochę przygnębiające zarazem).
I to by było właściwie wszystko co widziałem w Kijowie i mogę szczerze polecić.Wiem, że miasto oferuje znacznie więcej atrakcji niż te z których miałem przyjemność korzystać. Tak jak pisałem, planuje kolejną wyprawę do Kijowa, tym razem latem. Koniecznie chce zobaczyć bajkowe (albo psychodeliczne Hah!) miejsce - Aleje Pejzażową, nazywaną kijowskim Parkiem Guell, wejść do wnętrza Soboru Sofijskiego (W końcu to muzeum narodowe!!) i zobaczyć z bliska pomnik Matki Ojczyzny (z daleka widać go z dzwonnicy przy Ławrze). Chciałbym również przespacerować się bulwarami nadrzecznymi latem, wypić piwko na plaży na jednej z dnieprzańskich wysp a na końcu odwiedzić któryś z wielkich muzycznych klubów (Wiecie, ze Kijów to wielkie centrum muzyki elektronicznej?). No i oczywiście spróbować ukraińskiej kuchni w nowym wydaniu w Ostatniej Barykadzie - kultowej restauracji ukrytej w podziemiach Majdanu. Ale o tym wszystkim napiszę po kolejnej wizycie w Kijowie :) Czyli pewnie tego lata.
Jak widzicie Kijów nie jest piękny. Jest za to miastem ciekawym. Czy warto się wybrać? Moim zdaniem tak, zwłaszcza jeśli interesuje nas historia najnowsza i chcemy zobaczyć na żywo jeszcze istniejące resztki poprzedniego systemu, które za kilka (naście) lat pewnie będą przeszłością. W Kijowie dosyć mocno widać jeszcze ten "postradziecki" świat ale chyba z czasem coraz mniej, jak już pisałem Ukraina gna ku zachodowi i chyba jednak to dobrze :).
Komentarze
Prześlij komentarz